Piękna i Bestia -2-

Cześć. Coś mnie naszło i zmieniłam typ narracji (zrobiłam to pierwszy raz), dlatego moja prośba do tych co czytają moje opowiadanie: czy jest lepiej czy gorzej… czy lepiej czujecie atmosferę i bohaterów, ich myśli i uczucia czy wrócić do tego co było???

Kiedy jechałam windą, miałam wrażenie, że coś utrudnia mi przełykanie. Ręce spociły mi się jakbym dopiero co je umyła pod wodą, ale cóż, kto powiedział A, musi powiedzieć B.

Nagle maszyna zatrzymała się i otworzyły się przed mną drzwi, drzwi do nowego świata…

Moim oczom ukazały się białe ściany i czarny skórzany narożnik. Podłoga z litego drewna dodawała surowości i podkreślała minimalistyczny styl. Podwieszane sufity i podświetlenia ledowe dodawały nieco więcej nastroju i ocieplały klimat. Szklany stolik, a na nim szary, geometryczny wazon z żółtymi tulipanami przykuł moją uwagę.

– Inaczej niż u mnie – pomyślałam i oszołomiona weszłam dalej. Czułam się niczym Kapciuszek na balu tylko tyle, że moja Matka Chrzestna zapomniała o kreacji dla mnie.

– Dobry wieczór pani Tsukino – wyrwał mnie z zachwytu ten sam głos co słyszałam w domofonie. –  Pan Kou już na panią czeka w swoim gabinecie. Tędy proszę – uśmiechnęła się delikatnie i wskazała dłonią bym szła za nią.

Kobieta wyglądała na ciepłą i dobrze zorganizowaną osobę. Była w średnim wieku. Miała na sobie szarą sukienkę do kostek, czarny pasek i buty na płaskim obcasie. Nie za wysoka, nie za niska.

– Dziękuję – i szłam rozglądając się na boki by zapamiętać jak najwięcej szczegółów, a przede wszystkim by znaleźć drogę powrotną, z którą mam czasem problem.

– Wszystko tutaj jest takie eee… – zawahałam się na chwilę  szukając odpowiednich słów – eleganckie, drogi i dopasowane. Ktoś kto to projektował, musiał mieć styl.

Gosposia pokiwała tylko głową na znak, że się ze mną zgadza i zapukała do czarnych połyskliwych drzwi.  Zaanonsowała mnie i poprosiła bym weszła, a sama udała się z powrotem do kuchni.

– Dobry wieczór. Nazywam się Usagi Tsukino i przyniosłam panu tłumaczenie – powiedziałam, starając się by mój głos brzmiał spokojnie i nie wskazywał na to jak byłam zafascynowana tym miejscem, a zarazem przestraszona jego ogromem.

– Spóźniła się pani dziesięć minut – usłyszałam zamiast przywitania.

Ten głos… Ten stanowczy głos wywołam u mnie gęsią skórkę na rękach. Czułam się jak mała dziewczynka, która dostaje burę od nauczyciela za to, że nie przyszła na czas do szkoły. Ale było jeszcze coś, coś dziwnego, coś czego nie potrafię nazwać. Dodatkowo drażnił mnie fakt, że ten zamożny mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał. Siedział do mnie skierowany tyłem na swoim luksusowym skórzanym fotelu, tyłem również do wysokiego masywnego biurka.

– Trochę to trwa by dostać się do tej fortecy – odpowiedziałam nieco ostrzej niż bym chciała. – Równo o godzinie dwudziestej wstukiwałam kod i …

– I z tego co wiem, miała tu być pani Kino, a nie Tsukino – przerwała mi nadal patrząc w okno.

– Mako, to znaczy pani Kino, jest chora. Poproszono mnie bym ją zastąpiła. Ale jeśli panu to przeszkadza to mogę do niej zadzwonić, i przyjedzie tu, a w pakiecie z nią będzie jeszcze wirus grypy albo inne paskudztwo – zdenerwowałam się. Siedziałam po godzinach, wydałam majątek na taksówkę i na dodatek muszę znosić tego zarozumiałego faceta, który beszta mnie na dzień dobry i najwyraźniej zapomina o dobrych manierach.

– Proszę pokazać co pani tam ma pod spodem?

– Słucham? – zamrugałam oczami ze zdziwienia.

– Proszę pokazać co pani ma w teczce, bo rozumiem, że tam jest moje tłumaczenie.

– Yyy, tak, oczywiście – odbąknęłam. – Moja wyobraźnia płata mi figle. Albo miałam omamy albo coś źle usłyszałam. To przez tą windę mój błędnik oszalał i teraz odczuwam tego skutki. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Muszę stąd jak najszybciej wyjść.

– Proszę – lekko drżącą ręką nacisnęłam przycisk od czarnej torby i wyjęłam dokumenty. Trzymałam w ręku kilkadziesiąt zapisanych stron czekając na to, aż mój rozmówca się łaskawie obróci i je weźmie od mnie.

– Połóż je na moim biurku – usłyszałam tylko w odpowiedzi. I znowu ten głos i dziwne uczucie w brzuchu. – Nie przeczyta Pan tego od razu? – zapytałam lekko zirytowana. – Przecież była to sprawa życia i śmierci. Nie mogłam nawet zjeść tylko musiałam nad tym siedzieć i jak najszybciej to dostarczyć, bo prosił pan o to, a teraz mam  ot tak położyć na biurku dokumenty i wyjść?

Kiedy wypowiedziałam ostanie słowo już żałowałam tego co padło z moich ust. Moim oczom ukazała się twarz mojego rozmówcy. Duże, niebieskie oczy, które przeszyły mnie na wylot, aż ponownie poczułam ciarki rozchodzące się po moich rękach. Idealnie skrojony granatowy garnitur, podkreślał ciało, którego stworzenia chyba same bóstwo by się nie powstydziło. Wypielęgnowana twarz i zero zarostu. Ale moją uwagę przykuł jeszcze jeden mały szczegół. Kolczyk w uchu w kształcie księżyca. Wow! Co za niezwykłe połączenie. A w dodatku długie czarne jak noc włosy, spięte były z tyłu głowy. Wszystko było idealne. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że gapię się na niego zbyt długo zarumieniłam się. Ta cała sytuacja była dla mnie czymś zupełnie nowym.

– Ja nie proszę, ja żądam i dostaję to, czego chcę – słysząc te słowa, aż zimny dreszcze przeszedł mnie po ciele, niczym kubeł zimnej wody na moje szalone myśli.

– Czyli mogę już iść? Dostał pan to, czego chciał – powtórzyłam i już chciałam obrócić się na pięcie i wyjść.

– Nie. Poczekasz tu, aż przeczytam całość.

– Nie zajmuję się przekładem książek – zaczęłam jakbym chciała się usprawiedliwić przed nim. – To mój pierwszy raz i wolałabym poczekać gdzie indziej. Nie chcę widzieć pana rozczarowanej twarzy.

Te wypowiedziane słowa spowodowały, że przekręcił się niespokojnie w swoim szarym fotelu.

– Zabrzmiało to jak antyreklama, więc może w ogóle nie powinienem tego czytać? Szkoda mojego cennego czasu, nie sądzisz?

– Jeśli pan nie spróbuje, to się nie przekona.

Może ze mną jest coś nie tak, ale miałam dziwne wrażenie, że ten mężczyzna odkąd spojrzał w moją stronę bacznie mi się przygląda.

Z pozoru szara myszka, ale potrafiła się odgryźć. Czysta, zadbana, piękną kobieta o cudownych błękitnych oczach – myślał.-  I te usta. Cholera! Ciekawe jaki mają smak.

Splótł ręce i oparł na nich swój podbródek, nie spuszczając z niej wzroku. Widział jak się mota, jak rumieniec zagościł na jej twarzy i wszystko za sprawą jego osoby. Zdawał sobie sprawę jak reaguje na niego płeć przeciwna. Już nie jeden raz był świadkiem takiej sytuacji, ale teraz było inaczej. Zazwyczaj odprawiał z kwitkiem zakochane, zafascynowane panny i nawet nie mrugnął przy tym okiem, lecz dziś miał ochotę by ta dziewczyna pobyła z nim dłużej. Podobało mu się kiedy palnęła coś dwuznacznego, a potem gdy dotarło do niej co powiedziała nie wiedziała gdzie ma się schować. Przygryzała przy tym tak słodko dolną wargę. Widać było, że się denerwuje i krępuje, co jeszcze bardziej zachęcało go do dalszej zabawy z nią.

– Sama tego chciałaś. Przynieś mi kawę i dla siebie też weź, bo czuję, że czeka nas dłuuuga i wyczerpująca noc. Musimy mieć wiele siły na to, co będzie się działo za chwilę – mówiąc to uśmiechnął się do mnie zadziornie.

Co? Noc? Długa? Wyczerpująca? O Matko, co on ma na myśli? A może to tylko ja coś znowu źle odczytałam. Ale dlaczego mam takie grzeszne skojarzenia? Chyba nie rozumiem co on do mnie mówi. Do czego ja jestem panu potrzebna? – wypaliłam nagle na głos.

– Do wielu rzeczy, maleńka, do wielu – i tym razem puścił mi oczko.

Znowu poczułam jak moja twarz robi się czerwona, a przed oczami widziałam rzeczy, których nie powinnam. Ze zdenerwowania zaczęłam bawić się bransoletką.

–  Kawa. Na początek mówiłem o kawie. Idź, pani Fumiko cię obsłuży – rozkazał, a ja potulnie jak owieczka zrobiła to, o co poprosił. Nie, nie poprosił tylko zażądał. Nawet było mi to na rękę by uciec z tego ciasnego gabinetu, który kiedy weszłam wydał mi się ogromny, a po kilkunastu minutach przebywania w nim, jakoś dziwnie zmalał. Wszystkiemu winien był on, Seiya Kou. To on sprawił, że zaczęłam dusić się tam i pragnęłam ulotnić się jak najszybciej. Hmmm, tylko dlaczego miałam ochotę znowu tam wrócić?

Po piętnastu minutach szłam już z dwiema filiżankami. Jedna, mocna czarna kawa z jedną, płaską łyżeczką cukru, a druga herbata owocowa. Gosposia chciała mi pomóc, ale jak to by wyglądało? Przecież umiem donieść dwie szklanki w całości, chyba… Dziś już niczego nie jestem pewna.

– Nie pijasz kawy? – zagadnął zerkając do mojego kubka, kiedy to odstawiłam tacę.

– Owszem pijam, ale teraz mam przynajmniej dwa powody dla których wybrałam coś innego.

– Ten twój pierwszy to – gestem ręki zachęcił bym mówiła dalej.

–  Słucham?

– Powiedziałaś, że są dwa powody, a zatem słucham jaki jest ten pierwszy powód. Szybciej powiesz, szybciej zacznę czytać. Sądzę, że to dobra wymiana, bo widzę, jak na mnie reagujesz i po zachowani wnioskuję, że najchętniej opuściłabyś mój gabinet, ale honor i praca ci na to nie pozwalają, a może jest jeszcze coś? Mylę się? Może to ja jestem powodem tego jak przygryzasz dolną wargę – zadając to pytanie zbliżył twarz do mojej tak, że czułam jego ciepło na sowim policzku.

 

20 myśli na temat “Piękna i Bestia -2-”

  1. uffffffffffffffffffff ! czytałam ten rozdział na jednym tchu 🙂 i jestem jeszcze bardziej zaciekawiona tym opkiem ! 🙂 jestem bardzo ciekawa jak dalej się potoczy to opko zwłaszcza że bardzo zaciekawiła mnie postać Seiyi hehehe 🙂 mam nadzieje że uda ci się jak najszybciej dać kolejny rozdział 🙂

    Polubione przez 1 osoba

        1. Ale jesteś największą fanką Usagi i Seiyi😉ja też się nie znam, cały czas coś się uczę 😇 chociaż mi się tak fajnie pisało i chciałabym żeby Wam się też chociaż troszkę fajnie czytało 😉

          Polubienie

  2. Jeśli chcesz pisać w pierwszej osobie, to wybierz sobie cechę charakteru, którą chcesz Czytelnikom pokazać, a potem konsekwentnie dobieraj inne (nie za dużo!!!), żeby ją urzeczywistnić. 😉 Jeśli zmieniasz narrację, rób to w kolejnych scenach, bo próbowanie wszystkiego na raz daje miszmasz. 😉
    Ale się Usagi trafiło… Z jednej strony Mamoru, z drugiej Seiya… obu bym przez okno wyrzuciła…
    Serdeczności!

    Polubione przez 1 osoba

      1. Narracja pierwszoosobowa zamyka Tobie pole manewru. W tym wypadku będziesz koncentrowała się tylko na uczuciach, emocjach, charakterze Usagi, to niesie za sobą szereg konsekwencji. Nie będziesz mogła wdrażać myśli innych bohaterów (chyba, że je wypowiedzą na głos albo Usa je zasugeruje). Ta opcja nie jest wszechwiedząca, nie przekaże informacji o tym, co dzieje się w innej rzeczywistości, np. w drugim pokoju, gdzie Tsukino nie ma.
        W narracji 3-osobowej narrator wie wszystko, dozuje informacje jak chce, kiedy chce.
        Możesz używać obu, ale nie w tym samym czasie, bo wprowadzisz niepotrzebny zamęt. Jedna scena może być z punktu widzenia Usy, druga już narratora. Oddzielaj sobie te sceny np. gwiazdkami (***). 😉 Równie dobrze możesz w narracji 3-osobowej wdrażać myśli bohaterów poprzez użycie cudzysłowu, nie kursywy. 😉 Wszystko zależy od tego, co chcesz uzyskać. Czy chcesz pokazać krystalizacje charakteru Usagi, czy może jednak pełne spectrum fabuły. 😉

        Polubione przez 1 osoba

        1. To spróbuję, wedle twojej rady, zrobić jedną scenę z punktu widzenia Usy, a potem jako narrator coś napisać. To z tym oddzielaniem scen też fajny pomysł, zrobię tak następnym razem … Ale kursywa mi się podoba jako myśli, które zna tylko bohater 😉

          Polubienie

  3. Lubię narrację z punktu widzenia bohatera, więc mi osobiście jak najbardziej pasuje taka opcja 🙂 Wtedy najlepiej jest mi się wczuć w to, co przeżywa dana postać. Zawsze fascynował mnie taki dominujący Pan Kou, władczy, trochę mroczny, lecz zawsze z sercem na dłoni. Uwielbiam go w takim wydaniu. Ciekawi mnie jak rozwinie się jego postać dalej. Usagi rzeczywiście sprawia wrażenie trochę takiej naiwnej słodkiej dziewczynki, ale kiedy trzeba potrafi pokazać pazurki. Przyjemnie mi się czytało kolejny rozdział. Idzie Ci świetnie Paulinko 🙂
    Pozdrawiam cieplutko :*

    Polubione przez 1 osoba

  4. Mam sporo do nadrobienia u Ciebie 🙂 a TY idziesz jak burza z rozdziałami! Widać, że wena Cię nie opuszcza. Kou jest takim porządnym typem człowieka, aczkolwiek ma swoje za uszami. Nie zawsze jest słodki, co lubię w Twoich opowiadaniach. Nigdy nie był i nie będzie ideałem, ale ma w sobie COŚ takiego, że przyciąga do siebie innych, niczym magnes.

    U mnie dobrze, tylko strasznie dużo pracy, w rezultacie czego niewiele mam chwil na „przyjemności” 😉
    Ciepło się robi, słoneczko świeci, humor dopisuje i zdrowie, więc nie mogę narzekać, a co u Ciebie?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz jakieś 5 rozdziałów do nadrobienia u mnie… A na każdy twój komentarz czekam z niecierpliwością… Nie ukrywam że taki „cukrowy Kou” jest fajny, ale lubię trochę z niego zrobić demona… Chyba jestem mało obiektywna bo muszę przyznać że lubię go w każdej wersji 😉 u mnie sporo pracy a jeszcze więcej problemów z młodzieżą… Pogadanki, telefony, rozmowy z rodzicami i kuratorami…

      Polubienie

  5. Nie zazdroszczę 😛 Trzeba mieć stalowe nerwy…
    W wolnej chwili z przyjemnością się zrelaksuję przy Twojej lekturze 🙂
    Owszem, taki Kou jest cudny, ale mam podobnie jak Ty, również lubię jak trochę łobuzi. Dodaje to pikanterii i większych doznań emocjonalnych 😀

    Polubione przez 1 osoba

  6. Ciekawy punkt widzenia w narracji pierwszoosobowej – osobiście wolę pierwszą wersję, ale kto powiedział, że nie można tak? Można, dodatkowo rady Anyżka i jest nowe, fajne opowiadanie ;). Ciekawa jestem dalszego ciągu.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz